Twarda okładka

Miałem nadzieję, że to nastąpi już teraz: czołowe sklepy, w których zaopatrujemy się w prezenty, zaczną edukować użytkowników (i zarabiać na tym oczywiście) w zakresie e-booków i czytników. Niestety, w sklepach właściwie cisza – nikt nic nie wie o czytnikach, jeśli ktoś koniecznie chce się dowiedzieć, czym jest e-czytnik, jak działa i czy będzie dobrym prezentem, to raczej powinien szukać w ciągle niszowych sklepach z e-publikacjami.

Wystarczyło jednak wejść na Amazon.com i od razu wiemy, co w USA będzie jednym z najbardziej popularnych prezentów – tak, Kindle. Do Polski oczywiście też wysyłają, a całkowity koszt podstawowego czytnika to około 160 dol. z wysyłką i VATem. Dostawa w ciągu kilku dni z USA (Tak, kilku dni w okresie przedświątecznym).

Dlaczego mnie dziwi postawa polskich sprzedawców? Amazon niedawno zapowiedział, że pojawi się w Polsce – oczywiście możemy tylko zastanawiać, w jakim zakresie i którym segmencie. Czy jednak nasi wydawcy nie przespali idealnej okazji do zajęcia zdecydowanie lepszej pozycji startowej w wyścigu o e-booki? Żeby tylko wspomnieć o nagrodzie, jaka czeka na zwycięzcę – Amazon sprzedaje teraz więcej książek w formacie elektronicznym niż tradycyjnych. Mało tego – zwróćmy uwagę, że często jest tak, że czytnik jest tylko początkiem zakupów użytkownika. Później będzie kupować książki, czyli jeden użytkownik to szansa na stały przychód. Brzmi zachęcająco? Nie dla naszych wydawców i sklepów.

Jeszcze na chwilę wrócę do edukacji – wielu uczniów ma problem z lekturami. Niektórzy nie lubią czytać, inni nie mogą zdobyć książek w bibliotekach. Wystarczy wejść na stronę projektu Wolnelektury.pl, gdzie znajduje się ponad półtora tysiąca darmowych lektur. Czy połączenie nowoczesności w postaci czytnika i darmowych lektur nie jest więc idealną zachętą dla uczniów?