W ostatnim numerze opisywaliśmy moment przygotowania do pierwszego spotkania z inwestorem. W tym skupiamy się na najżmudniejszym, ale jednocześnie najistotniejszym elemencie, czyli przygotowaniu szczegółowego biznes planu dla Rady Inwestycyjnej.
Polityka InQbe w tym obszarze jest bardzo prosta. Każdy projekt, który przeszedł sito selekcji formalnej i wstępnie zakwalifikował się, by przyjrzeć się mu bliżej, trafił na biurko jednego z naszych ekspertów, którego zadaniem jest nadzorowanie prac nad przygotowaniem finalnego biznes planu. I tu dochodzimy do tematu wywołującego dużo pytań ze strony projektodawców. Przykładowe: Czy pomagacie przygotować biznes plan? Jak dzielimy się pracą w przygotowaniu biznes planu? Czy można zlecić Wam przygotowanie tego biznes planu? Odpowiedź na nie można sprowadzić do jednego wspólnego mianownika. To projektodawca przygotowuje biznes plan swojego projektu, rola eksperta InQbe sprowadza się jedynie (choć pewnie powinno się napisać „aż”) do nadzoru technicznego i merytorycznego.
Technicznego, bo zależy nam, aby na kolejne części biznes planu nie czekać w nieskończoność i w miarę szybko mieć jasność, co do ostatecznej decyzji inwestycyjnej. Merytorycznego, bo nasz doradca zadaje pytania (najczęściej te z kategorii trudnych), na które z pewnością Rada Inwestycyjna będzie szukała odpowiedzi, przeglądając projekt. Dotyka więc kwestii, których nie powinno zabraknąć. Nie oznacza to oczywiście, że bawimy się w swego rodzaju metodologię edukacyjną w stylu „wiem, ale nie powiem, dopóki się sam nie domyślisz”. Nic z tych rzeczy. Nasi eksperci chętnie dzielą się swoimi uwagami, opiniami czy obawami. Projektodawca może je przyjąć, ale nie musi. Ostatecznie przecież, jeśli gotowy biznes plan nie spotka się z pozytywną oceną Rady Inwestycyjnej, to nie ma żadnych przeszkód, by projektodawca przedstawił go innemu inwestorowi. Koniec końców to przecież on jest właścicielem pomysłu i całego planu.
Nie będziemy tu opisywać poszczególnych elementów, które powinny zostać uwzględnione w biznes planie, bo na ten temat napisano już wiele i nie ma sensu się powtarzać.
Zapytaliśmy natomiast dyrektora Inwestycyjnego InQbe, Tomasza Szulgo, o główne błędy, które najczęściej popełniają projektodawcy współpracujący z InQbe.
Wszystko sprowadza się do płynności finansowej, czyli czy wystarczy nam środków na prowadzenie i rozwój biznesu? Najczęściej projektodawcy popełniają trzy błędy.
- Pierwszy to przeszacowanie przychodów. Oczywiście wiara we własny produkt czy usługę jest konieczna, ale zbyt często graniczy ona wręcz z naiwnością.
- Druga kwestia to niedoszacowanie kosztów. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że ktoś chce wpisać sobie w budżet zbyt małe wynagrodzenie, które w przyszłości może skutkować frustracją i spadkiem motywacji. Problem polega w zbyt płytkiej analizie tego, co może się zdarzyć. Czasem przecież pierwsza reklama może okazać się nieskuteczna i trzeba ją powtórzyć, albo wyskoczyły nieprzewidziane wydatki, które uszczuplają nasz budżet. Wygląda to tak, jakby ktoś wybierał się w daleką podróż i nie sprawdził, czy bak i olej są odpowiednio zatankowane.
- No i wreszcie założenie zbyt dużej dynamiki wzrostu. Czyli znów zbyt optymistyczne spojrzenie na perspektywy rozwoju biznesu, które rynek dość boleśnie weryfikuje.
Te trzy elementy niosą ze sobą jedno zagrożenie, które jest niebezpieczne nawet dla najlepszych pomysłów. Nie przetrwamy na rynku jeśli nasz projekt nie zacznie przynosić odpowiednich pieniędzy. Potrzebna jest odrobina dystansu i dobre przygotowanie do negocjacji z inwestorem, o których już w kolejnym numerze.