Brak kosztów dostawy to dla wielu osób idealna okazja do zrobienia zakupów w sklepach internetowych. Dla sprzedawców to zaś szansa na szybkie zwiększenie przychodów i – coraz częściej – konkretnego zarobku na tego typu promocji.
Od strony konsumenta
Powody kupowania w Internecie są dobrze znane. W badaniu rynku e-commerce przeprowadzonego przez Nielsen dla Empik.com ankietowani wskazywali najczęściej dostawę prosto do domu (79% respondentów), oszczędność czasu (76%) oraz duży wybór produktów (75%). Bezpłatna wysyłka została wskazana przez 36% ankietowanych i ten atut z roku na rok zyskuje większą popularność.
Jeżeli w tym samym badaniu popatrzymy na argumenty przeciwko zakupom online, to po takich rzeczach jak przyzwyczajenie do tradycyjnych sklepów (57%), brak możliwości dokładnego obejrzenia produktu (42%) i obawach związanych z poprawną realizacją zamówienia (37%), znajdziemy też zbyt wysokie koszty dostawy (20%). To pokazuje jak wielu konsumentów jest wyczulonych na tym punkcie i traktuje opłaty za dostawę jako zło konieczne. Co ciekawe, klienci często deklarują, że chętnie zapłacą pełną cenę za określony produkt pod warunkiem zapewnienia darmowej wysyłki. Grzechem sprzedawcy byłoby nie skorzystać z tych wszystkich informacji…
Od strony e-sklepu
Tymczasem jeszcze trzy lata temu brak kosztów dostawy nie był przez właścicieli sklepów internetowych traktowany jako świetna okazja do zwiększenia przychodów. Później coraz więcej e-handlowców przekonało się do tego typu promocji, jednak pierwsze próby po dokładnym przeliczeniu przynosiły więcej szkody, niż pożytku (dużo pracy, niewiele zysku). Od niedawna obserwuję jednak, jak sprzedawcy potrafią umiejętnie korzystać z tej formy zaproszenia do zakupów i dobrze na niej zarabiać.
Najczęściej stosowaną formą darmowej dostawy w e-sklepach jest wyzerowanie kosztów pod warunkiem przekroczenia określonej wartości zamówienia. Nie zawsze jest to jednak propozycja atrakcyjna dla kupujących, zwłaszcza jeżeli próg ustawiony jest dość wysoko. Sprzedawcy obniżają lub likwidują ten limit np. wprowadzając brak opłat za wysyłkę w przypadku płatności przelewem jeszcze przez zrealizowaniem zamówienia. Dużo zależy tutaj oczywiście od rodzaju oferowanego asortymentu. Na co innego może sobie pozwolić sprzedawca z branży AGD i RTV (np. Neo24.pl przed świętami oferuje darmową dostawę, ale przy przedpłacie i minimum 100 zł), a na co innego firma handlująca odzieżą czy butami (Answear.com wysyłający zawsze za darmo towar i dodatkowo oferujący darmowe zwroty).
Jak zatem najlepiej podejść do tematu promocji polegającej na braku kosztów wysyłki? Przede wszystkim dokładnie policzyć swoje możliwości (koszty!) oraz dokładnie przemyśleć, co chcemy w ten sposób osiągnąć. Wielu sprzedawców zapomina o przygotowaniu do zwiększonego ruchu na stronach (potencjalna awaria serwera) czy większej liczby zamówień, które trzeba obsłużyć tak, żeby klient był zadowolony. Większość e-handlujących nie patrzy też na swoje działania długoterminowo i nie robi nic, aby kupującego bez kosztów dostawy zatrzymać w swoim sklepie na dłużej (program lojalnościowy, niewielka zniżka na kolejne zamówienie, etc.). Wysyłają paczki, a dopiero później myślą, co mogli zrobić lepiej. Powinno być odwrotnie i dobre przygotowanie każdego aspektu odgrywa kluczową rolę.
Dzień Darmowej Dostawy
Nie ma co ukrywać, istotny wpływ na zwiększenie świadomości sprzedawców oraz kupujących na promocję polegającą na braku opłat za wysyłkę ma organizowany przeze mnie już od trzech lat Dzień Darmowej Dostawy, czyli wspólna akcja sklepów internetowych i firm z branży e-commerce. Pomysł zrodził się z obserwacji rynku zachodniego – tam Free Shipping Day wystartował w 2008 roku, a 12 miesięcy udało się go przenieść z pomocą wielu osób na polski rynek.
Założenie jest proste: głównym celem akcji Dzień Darmowej Dostawy jest zachęcenie jak największej liczby osób do zrobienia zakupów w sieci (jako alternatywy dla odwiedzania tradycyjnych sklepów). Robimy to poprzez zlikwidowanie na jeden dzień we wszystkich sklepach uczestniczących w wydarzeniu kosztów dostawy, co skutecznie przemawia do osób, które do tej pory nie zamawiały w sieci, ale również dodatkowo zachęca dotychczasowych e-klientów do ponownych zakupów.
W czasie Dnia Darmowej Dostawy 2012, który odbył się tym razem 3 grudnia, sklepy zaoferowały wszystkim swoim klientom darmową dostawę zamówień, niezależnie od sposobu płatności (przedpłata, pobranie), metody dostawy (poczta, kurier, Paczkomaty) oraz ich wartości (można było jednak wprowadzić limit 20 zł brutto jako minimalne zamówienie, żeby uniknąć zakupów za 5 zł kurierem za pobraniem…).
Co udało się osiągnąć w tym roku? Przede wszystkim ponad 1800 sklepów uczestniczących w akcji (oryginalny, amerykański FreeShippingDay miał „jedynie” 1700!) oraz 2,5 mln przejść z oficjalnej strony DDD na strony sprzedawców tylko jednego dnia! Materiał o Dniu Darmowej Dostawy pojawił się w głównym wydaniu „Wiadomości” TVP (czekałem na to trzy lata! :)), o promocji napisały gazety, mówiło radio i szumiał Internet (social media i serwisy www). Przeprowadziliśmy też ankietę podsumowującą DDD2012 i po sprawdzeniu ponad 300 informacji zwrotnych od sprzedawców, aż 91% sklepów zadeklarowało znacznie większy ruch na swoich stronach, niż średnia użytkowników z listopada, a 81% sklepów przyznało, że tego dnia złożono więcej zamówień niż w dowolnym dniu z wcześniejszego miesiąca!
Oczywiście „diabeł tkwi w szczegółach” i tylko od sprzedawców zależy, czy potrafią skutecznie na akcji zarobić. Jako organizator wydarzenia po raz kolejny nauczyłem się czegoś nowego i widzę bardzo dużo rzeczy do poprawienia za rok. Ogólnie, jestem jednak bardzo zadowolony z tego, jak Dzień Darmowej Dostawy wypadł po raz trzeci w 2012 roku. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od wpisu na mało popularnym blogu, jakim w 2009 roku było eKomercyjnie.pl…