Jeden z moich ostatnich tekstów „Mam dość startupów” (http://lipiec.waw.pl/1127/mam-dosc-startupow/) wywołał spore poruszenie w tzw. „branży”, ale nie tylko. Powiedzieć, że był na to obliczony to dużo, ale muszę się przyznać, że liczyłem się z tym. Mam też świadomość, że bez względu jak bardzo będziemy pomniejszać znaczenie tych ludzi, to jednak znalazła się spora grupa, takich, którzy poklepali po plecach – „nareszcie ktoś to głośno powiedział”. Postanowiłem odnieść się do kilku kluczowych zarzutów jakie pojawiały się w komentarzach.
Brak polskiego sukces story ułatwia krytykę?
Pojawił się argument, że brak rodzimego sukcesu na skalę Instagrama ułatwia krytykę. Z góry przepraszam, ale mam jakieś dziwne, dla wielu ludzi niezrozumiałe zamiłowanie do logicznej dyskusji. Tak więc kolejno:
- Instagram ciężko uznać za sukces. Z wielu powodów – od braku modelu biznesowego na pseudo-sprzedaży skończywszy. Transakcja na lini Instagram – Facebook przypomina sprzedaż psa wartego milion złotych za dwa koty po pięćset tysięcy.
- Nie pojmuję w jaki sposób to ma ułatwiać krytykę, ale nawet zakładając, że ułatwia to…
- Mamy Polskie przykłady biznesów działających i odnoszących sukcesy (nawet zarabiają prawdziwe pieniądze). Pozwólcie, że wymienię jedynie Nozbe.com, GetResponse by Implix, Zubibu.com czy Manubia.pl. Sukcesem nie jest opchnięcie bezgotówkowo produktu, który nie wiadomo jeszcze jak ma zarabiać. Sukcesem jest sprzedawanie usługi, z której miesiąc w miesiąc korzysta więcej klientów. Sukcesem jest takie zarządzanie finansami, żeby firma mogła się dynamicznie rozwijać. Sukcesem jest wchodzenie na kolejne rynki i nie jest ważne czy kierunek ekspansji prowadzi z Polski do Europy czy USA, czy odwrotnie.
Polska przedsiębiorczość dopiero raczkuje?
Polska przedsiębiorczość ma coś ok. 1000 lat jeśli wierzyć historykom, więc jest jakieś dwa razy starsza niż ta amerykańska. Tylko w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat po wydobyciu się spod okupacji Radzieckiej (dla młodszych czytelników: dzisiejsza Rosja) mamy wystarczająca ilość przykładów świetnie działających biznesów, które stworzyli Polacy w Polsce. Zaczynamy wierzyć w tezę mówiącą, że nasza przedsiębiorczość raczkuje, ponieważ jak dobrze wiadomo kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą.
Odrębnym tematem jest na ile w Polsce w ogóle funkcjonuje środowisko wspierające przedsiębiorcze postawy, czy takowe są kształtowane w szkołach etc. Jednak to już zupełnie inny temat.
O co chodzi w SW itp.?
Pojawił się również argument, że imprezy takie jak Startup Weekend nie mają na celu stworzenie produktu lub wyłonienie ludzi z pasją i pomysłem, który ma szansę na realizację.
Sam byłem na kilku takich „konkursach” i o ile mnie jako Glogerowi, dziennikarzowi, obserwatorowi środowiska faktycznie może zadowolić miła atmosfera, nawiązanie kilku kontaktów oraz miło spędzony czas o tyle wątpię aby taki cel stawiali sobie organizatorzy. Miło spędzić czas mogę ze znajomymi w kinie czy restauracji – nie musze do tego robić imprezy na kilkaset osób. Należy zadać sobie kto organizuje te imprezy?
Organizatorem najczęściej jest inwestor! W takiej czy innej formie, czy to fundusz czy VC – bez znaczenia. Trzeba być bardzo naiwnym aby wierzyć, że ktoś wykłada spore pieniądze aby setka gimnazjalistów posiedziała przy komputerach przez dwie noce i napiła się piwa.
Gdzieś ta młodzież musi się uczyć (na błędach)
Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie uczą się na własnych błędach, a powinni… na cudzych! Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby się ludzie uczyli przedsiębiorczości – bez względu na wiek. Natomiast odnoszę wrażenie, że ten model, o którym cały czas rozmawiamy nie ma nic wspólnego z przedsiębiorczością. Bardziej jest zbliżony do bezpiecznych warunków szkolnego laboratorium.
Masz pomysł na biznes? Wierzysz, że będzie działał? Idź do inwestora lub do banku i przekonaj ich, że to wypali. W końcu na tym polega przedsiębiorczość… na byciu przedsiębiorczym.
O tym, że szkoły nie uczą nie chcę się już rozpisywać, bo Michał świetnie to opisał u siebie: http://zwolu.tumblr.com/post/21842907420/polskie-uczelnie-vs-rzeczywistosc „Polskie uczelnie vs rzeczywistość”.
Zastanawia mnie również stwierdzenie, że młodzi muszą popełniać błędy w biznesie żeby się go nauczyć. Niech wyłożą pieniądze i popełniają dowolną ilość bledów, wtedy przynajmniej zapamiętają każdą lekcję. Jest też szansa, że gdyby trzeba było ryzykować własna kasę przygotowanie do prowadzenia takiego biznesu było by dużo dokładniejsze.
Już słyszę głos, że młodzi przecież nie mają pieniędzy. Cóż – to nie mój problem. Mogą je zdobyć, przecież chcą być przedsiębiorcami, czyli jak mniemam są przedsiębiorczy… To rozwiązuje ten problem.
Postawiłbym również pytanie czy aby na pewno muszą popełniać błędy w biznesie w wieku 15-20 lat? Serio, rozumiem, że przypadki Marka Z. czy Larego P. działają na wyobraźnię, ale skąd ten szalony pomysł, że polski ekosystem gospodarczy jest identyczny z amerykańskim? Bądźmy poważni.
Ola Sitarska…
Przykład Oli był podawany na wszystkie sposoby w dyskusjach na ten temat. Ustalmy to raz na zawsze – ani ten ani poprzedni tekst nie są wymierzone w osobę Oli czy kogokolwiek konkretnego. Chciałem zwrócić uwagę nie na konkretne osoby ,ale błędy systemowe w „budowie ekosystemu”.
Zwracam uwagę na to, że w aktualnym kształcie „konkursy startupowe” mają problem trash In – trash out, że zabawa cudzymi pieniędzmi to nie przedsiębiorczość. Cieszę się, że powstaje coś co można nazwać „kulturą przedsiębiorczości” (jeszcze nie „modą na…”), ale zauważam pewne jej cechy, które moim zdaniem są mankamentami.
Amen!