Charakter to podstawa

Rosnąca popularność startupów, a co za tym idzie zapotrzebowanie na fachowe komentarze z tej branży, sprawia, że pojawia się coraz więcej „ekspertów” serwujących złote zasady, o których „każdy startupowiec pamiętać powinien”. Niestety, bywa, że w rolę specjalistów wcielają się osoby, dla których największym osiągnięciem w obszarze e-biznesu jest przeczytanie biografii Steve’a Jobsa i udział w kilku branżowych konferencjach. Są jednak jednostki, które swoją wiedzę czerpią nie tylko z doświadczenia innych, nie tylko obserwują i komentują rzeczywistość, lecz także aktywnie ją tworzą. Jedną z nich jest bez wątpienia Rafał Agnieszczak, twórca serwisu społecznościowego Fotka.pl oraz pomysłodawca Startup School – którego w tym miesiącu mamy przyjemność gościć na naszych łamach.

Rafał, jesteś filantropem?

Patrząc na działalność Startup School, tak pewnie można to ująć, chociaż sam siebie tak nie postrzegam. Filantropia zakłada brak oczekiwań w związku z wydawanymi pieniędzmi, ja mam natomiast nadzieję, że kiedyś jeden z naszych startupów będzie wart bardzo wymierne pieniądze.

Pytam, bo biorąc pod uwagę to, co sam wielokrotnie podkreślasz, że 9 na 10 startupów upadnie, zaczynam się zastanawiać, czy projekt Startupschool jest Twoim niszowym sposobem na inwestycje i zarabianie, czy raczej jest to pasja ocierająca się wręcz o filantropię?

Na pewno trudno to nazwać biznesem. Ja bym to nazwał działalnością „probiznesową”, czyli wspierającą rozwój startupów w Polsce. Ktoś musi dawać alternatywę do pracy w korporacji. Taka praca sama w sobie to nie jest jeszcze nic złego – wielu ludzi świetnie odnajduje się w takich firmach. Jednak nie zapominajmy, że to własna inicjatywa i przedsiębiorczość napędza ten kraj. Dlatego staram się pomagać młodym ludziom wystartować z własnym biznesem – jeśli nikt im nie pomoże w wieku 20–25 lat, to z każdym kolejnym rokiem zrobienie takiego kroku będzie coraz trudniejsze.

Mówią, że łatwiej jest wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać. Jesteś jedną z tych osób, które mogą pochwalić się sukcesem w e-biznesie, bo serwis Fotka.pl niewątpliwie nim jest. Jak Ty to odbierasz? Czy nie męczy Cię już, że przedstawiany jesteś jako twórca Fotka.pl, tak jakby to było podsumowanie całej Twojej e-biznesowej działalności? Nie czujesz presji, by do swojego biznesowego portfolio dorzucić kolejny tak mocno rozpoznawalny brand? A może właśnie skupiasz się na tym, by w ekspresowo zmieniającej się internetowej rzeczywistości utrzymać Fotkę.pl na szczycie?

Trudno mnie identyfikować inaczej, skoro prowadzę ten biznes od ponad 11 lat i jest to nadal moje najbardziej zyskowne przedsięwzięcie. Z drugiej strony, faktycznie, mało kto dostrzega, że jako jedna z nielicznych osób w branży mam jeszcze kilka, zupełnie niezwiązanych ze sobą przedsięwzięć, które również zarabiają pieniądze. Może nie 7-cyfrowe kwoty, ale jednak. W dobie „biznesów”, które głównie umieją przepalać pieniądze z inwestycji, jest to jednak jakiś ewenement.

Z biegiem czasu takie postrzeganie na pewno się zmieni – niektóre projekty staną się zapewne bardziej widoczne. Nie ma sensu temu pomagać, czy przyspieszać – w gąszczu „sukcesów” i tak trudno byłoby zauważyć sukces.

W sieci można znaleźć wywiady, również z Tobą, w których mówisz o błędach osób zakładających startupy. Radzisz, na co zwracać uwagę, dzielisz się swoim doświadczeniem. Czy obserwując chociażby uczestników Startup School, odnosisz wrażenie, że ktoś to czyta i wyciąga odpowiednie wnioski, czy raczej to taka walka z wiatrakami i błędy zarówno mentalnościowe, jak i operacyjne co roku są takie same? Innymi słowy uczymy się, czy stoimy w miejscu?

Im dłużej pracuję z startupowcami, tym mam większe przekonanie, że najważniejszy jest tu charakter i wrodzone predyspozycje niż nabyta wiedza i umiejętności. Dlatego teraz stawiamy na dogłębne selekcjonowanie osób z największym potencjałem, a to, co kto umie, stawiamy na drugim miejscu. W czasach, gdy wiedza na temat szeroko pojętego marketingu jest na wyciągnięcie ręki, a przyzwoicie programować potrafią już 20-latkowie, to właśnie cechy charakteru mają decydujące znaczenie. Przedsiębiorcy musi się chcieć, musi nieustannie myśleć nad ulepszaniem swojego projektu, hackować rzeczywistość w każdym aspekcie swojej pracy, umieć rozmawiać z ludźmi, dowozić zaplanowane zadania, być odpornym na stres, umieć słuchać i zapamiętywać, nie przejmować się problemami, które na pewno się pojawią itd. itp. Brzmi niepozornie, ale to naprawdę bardzo trudne – z czytających te słowa ledwie co 10. posiada te cechy na przyzwoitym poziomie, a tylko 1 na 100 może powiedzieć „tak, to ja”.

Na naszych łamach często pytamy o przypuszczalne kierunki rozwoju e-biznesu w Polsce. Szukamy nisz, które byłyby idealnym miejscem do rozwoju nowych startupów. Ciebie jednak chciałbym zapytać inaczej. Powiedz, co w ostatnim czasie najbardziej Cię zaskoczyło na rynku? Rozwój jakiego trendu dziwi Cię najbardziej?

Nic mnie już właściwie nie dziwi od momentu, kiedy okazało się, że ponad 4 miliony osób zagląda co miesiąc na prosty serwis z mniej lub bardziej śmiesznymi obrazkami. Jeśli coś mnie teraz dziwi, to zainteresowanie niektórymi projektami niewspółmierne do tego, co tak naprawdę reprezentują. Zdziwilibyście się, ile świetnych, na fali i dobrze rokujących startupów to tak naprawdę nadmuchane balony z odroczonym terminem pęknięcia. Zasada fake it till you make it rozprzestrzenia się bardzo szybko – jest łatwa i przyjemna, ale zwykle nie prowadzi do bolesnego zakończenia.

Z jednej strony mówi się, że na naszym rynku inwestycyjnym jest nadpłynność, z drugiej nie słyszymy codziennie o jakichś mega wejściach czy wyjściach. Z czego Twoim zdaniem to się bierze? Słaba kreatywność pomysłodawców? A może coś zupełnie innego?

To proste – mamy na rynku kiepskie projekty. Mam tu na myśli zarówno pomysły, jak i ekipy chodzące z nimi po rynku. Gwarantuję, że żaden inwestor nie przepuści dobrego pomysłu z równie dobrymi founderami. Tyle że tacy do nich rzadko docierają – wolą rozwijać projekty samodzielnie, a o dodatkowe finansowanie zadbać ewentualnie w kolejnym etapie. Fundusze, całkiem słusznie, zamiast obniżać poprzeczkę wolą trzymać pieniądze w kieszeni i czekać cierpliwie na projekty, których pomysłodawcy w końcu zaprezentują się jako mądrzejsi w danym temacie od inwestorów.