Grudzień to czas podsumowań i prognoz. Jaki był rok 2012, jakie perspektywy pojawiają się w nowym roku? O krótkie podsumowanie poprosiliśmy osoby, które zrobią to najlepiej przez pryzmat działalności InQbe.
Wojciech Przyłęcki – prezes zarządu InQbe
Wojtku, gdy zapytałem Cię w grudniu zeszłego roku o życzenia na rok 2012, odpowiedziałeś „żeby nie było gorzej”. Jaki zatem był ten rok? Nie jest gorzej?
Niestety, patrząc globalnie, to na pewno jest. Nie da się ukryć, że jesteśmy w dobie kryzysu. Mam nadzieję, że powoli na horyzoncie widać początek jego końca, ale póki co tu i teraz można powiedzieć, że pamiętamy lepsze czasy na rynku. Sytuacja makroekonomiczna nie pozostała bez wpływu na rynki finansowe, co po części jest przyczyną tego, czy inwestorzy dokonują dziś jakiś spektakularnych wyjść czy nie. To samo dotyczy również nas. Mniej naszych spółek zadebiutowało na rynku NewConnect, mniej też się na niego wybiera.
Natomiast jeśli chodzi o sam dobór inwestycji InQbe, czyli ten podstawowy wskaźnik naszej skuteczności, to spokojnie mogę powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni. Zrobiliśmy całkiem sporo interesujących inwestycji. Teraz z ciekawością czekamy, jak one będą sobie radzić na rynku, bo to jedyny weryfikator, czy potencjalnie dobra inwestycja, na którą się decydujemy, sprawdza się w praktyce. Do tej pory większość z naszych wcześniejszych inwestycji radzi sobie co najmniej przyzwoicie.
Wróćmy do tegorocznych inwestycji. Jeszcze pewnie za wcześnie oceniać, czy to były dobre wejścia, ale czy te spółki rozwijają się tak, jak sobie to zakładałeś?
Czasem nawet lepiej (śmiech). Dobrym przykładem jest spółka iFood, która nie tylko realizuje założony budżet, ale nawet go przekracza. Oczywiście nie zawsze jest tak pięknie, przykładowo nie zdecydowaliśmy się na drugą rundę finansowania projektu Kissbox.
Mówi się, że model zakupów subskrypcyjnych ma szansę się sprawdzić, chociaż niekoniecznie w obszarze kosmetyków, jak zakładał to projekt Kissbox.
Zweryfikowaliśmy model zakupów subskrypcyjnych. Nie mogę powiedzieć, że ta weryfikacja wypadła negatywnie. Potencjał jest, ale podjęliśmy decyzję, by póki co nie finansować dalej tego projektu. Obecnie to wciąż dość ryzykowny biznes. To nie jest jeszcze ten właściwy moment. Wracając jednak do wcześniejszego pytania, większość z naszych tegorocznych spółek jest w trakcie prac nad finalnym produktem bądź usługą, którą chcą sprzedawać, więc z oceną musimy niestety jeszcze trochę poczekać, ale obiecujemy sobie po nich dużo.
Na rynku coraz częściej mówi się, że o ile na brak projektów narzekać nie można, o tyle na brak ciekawych to i owszem. Jak to wygląda z perspektywy InQbe?
Rok 2012 zamkniemy podobną liczbą inwestycji co rok 2011. Biorąc więc pod uwagę wyłącznie wskaźnik naszych wejść, niewiele się zmieniło. Przyznaję natomiast, że rzeczywiście trzeba przejrzeć naprawdę wiele projektów, żeby natrafić na coś interesującego. To też jeden z powodów, dlaczego kilka wejść nastąpiło dopiero pod koniec roku.
Co Twoim zdaniem przyniesie nowy 2013 rok?
Z pewnością sytuacja makroekonomiczna w dalszym ciągu skutecznie będzie utrudniać spektakularne wyjścia z inwestycji. Będzie też miała wpływ na to, co dzieje się z naszymi spółkami, na to jak będą wyceniane. Tu bym się jakiegoś wielkiego przełomu nie spodziewał. Mamy zapytania o kilka naszych projektów, ale nie czujemy ogromnej potrzeby szybkiego wychodzenia z inwestycji. Spokojnie będziemy obserwować, co dzieje się na rynku, i kiedy nadejdzie jakieś ocieplenie. Natomiast jeśli chodzi o nasze nowe wejścia to z pewnością zrealizujemy zakładany wskaźnik inwestycji do końca 2013 roku.
Dziękuję za rozmowę
Tomasz Szulgo – dyrektor inwestycyjny InQbe
Tomku, wiem, że nie możesz zdradzać nam pomysłów, które trafiają na Twoje biurko. Czy możesz pokusić się o analizę jakości nowych projektów w stosunku do tego, co obserwowaliśmy w ubiegłym roku?
Jeśli chodzi o jakość merytoryczną, to poziom w zasadzie się nie zmienił. Nadal możemy spotkać zarówno bardzo słabe, jak i bardzo dobre pomysły. Na łamach e-PROFIT niejednokrotnie przedstawiałem już swoją koncepcję tego, co powinno być ujęte w takim skrócie pomysłu, który do nas trafia do oceny. To na ile dany projekt spełnia te normy, jest dobrym odzwierciedleniem tego, czy pomysłodawca poważnie podchodzi do tematu.
Wiadomo, że ilość projektów trafiających do Ciebie, różni się od tej, w które InQbe inwestuje. Jakie najczęstsze błędy w założeniach pomysłodawców powodują, że nie dajesz swojej rekomendacji dla danego projektu?
Najważniejszą kwestia, na którą zwracam uwagę, to spójna logika całego pomysłu. Zacząć trzeba od przedstawienia argumentów własnych lub innych opiniotwórczych osób na temat potrzeby rynkowej. Jeśli tego brakuje, to już na starcie można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nic z tego nie będzie. Można zdecydowanie powiedzieć, że brak logicznych wniosków w obszarze potrzeby rynkowej to pierwszy błąd i to z serii tych dyskwalifikujących.
A inne błędy?
Brak weryfikacji swojej konkurencji. Jestem zaskoczony nagminnością tego zjawiska. Przecież to jest jedna z pierwszych rzeczy, za które pomysłodawca powinien się zabrać. Tymczasem pomysłodawcy dziwią się, gdy w rozmowie przedstawiam informację o tym, że w sieci można już znaleźć podobne rozwiązania. Odkrycie tego, że dany pomysł ma konkurencję na rynku jest w zbyt wielu przypadkach dziwnym zaskoczeniem. Oczywiście na otoczenie konkurencyjne należy spoglądać z jak najszerszego kąta, a nie tylko szukać konkurentów dokładnie odzwierciedlających nasz planowany produkt czy usługę.
A pozytywy?
Zdecydowanie można pochwalić projektodawców za to, że są w stanie sprawnie zdiagnozować kluczowe zasoby do swoich pomysłów. Potrafią patrzeć szeroko i przewidywać w tym zakresie. To ważne, bo jeszcze niedawno niedoszacowanie kosztów to – oprócz przeszacowania przychodów – był jeden z ich biznesowych grzechów głównych.
Czy Twoim zdaniem kultura przedsiębiorczości w Polsce rośnie? Czy ludzie z którymi masz możliwość współpracować, to osoby które świadomie myślą o prowadzeniu własnego biznesu, czy raczej podchodzą do tego na zasadzie „nie zaszkodzi spróbować, jeśli nie wyjdzie, to trudno”?
Tak jak wspomniałem wcześniej o motywacji danego pomysłodawcy łatwo się przekonać, czytając przesyłane projekty. Są takie, które opierają się na nadziei na łut szczęścia, ale coraz więcej jest też takich, które są logiczne w każdym calu, a projektodawcy skłonni są zainwestować w nie własne środki.
Czy kultura przedsiębiorczości w Polsce rośnie? Dziś są na rynku środki na tego typu przedsięwzięcia, to są zdecydowanie lepsze warunki startu z własnym biznesem, niż w czasach gdy ja kończyłem studia. To z kolei jest istotnym determinantem propagowania i widocznym rozwojem przedsiębiorczości. Inną kwestią jest statystyka „przetrwania na rynku”.
Jest coś, co zaskoczyło Cię w tym roku in plus?
Nie wiem, jak to powiedzieć, by nie być posądzonym o autopromocję, ale cieszy mnie, że brand InQbe jest o wiele bardziej rozpoznawalny. Miło jest też słyszeć pozytywne opinie na temat moich przemyśleń publikowanych w e-PROFICIE. No, chyba że to wynik dobrze odrobionej przez pomysłodawców pracy domowej z zakresu, jak dobrze podejść inwestora (śmiech).
Czego byś życzył sobie i projektodawcom w nowym roku?
Przede wszystkim realizacji ich zawodowych marzeń i radości z wykonywanej pracy. Mam nadzieję, że ta noworoczna „13” będzie dla wszystkich szczęśliwa.