Gdzie jest mobile commerce?

M-commerce, czyli handel z wykorzystaniem urządzeń mobilnych, kojarzy nam się bardziej z e-commerce niż z handlem tradycyjnym. O ile dla sklepów internetowych kanał mobilny jest dość naturalnym rozszerzeniem sprzedaży, przynajmniej ze względów technologicznych, o tyle jest to kompletnie nieopłacalne. Dla handlu tradycyjnego – zwłaszcza galerii wielkopowierzchniowych – jest dokładnie odwrotnie

M-commerce w e-commerce

W Polsce kanał mobilny nie jest bardzo popularny. Powodów jest kilka – począwszy od dostępności smartfonów i tabletów, które pozwalają na wygodne oglądanie oferowanego asortymentu, poprzez dostępność internetu (zwłaszcza mobilnego) w Polsce, a skończywszy na możliwości opłacenia tak zrobionych zakupów.

Problem interface’u można przezwyciężyć. Skoro przywykliśmy do czytania na telefonach czy tabletach, to również dokonywanie prostych zakupów nie powinno stanowić wielkiego problemu. W mojej opinii nadal największą barierą jest brak możliwości dokonania płatności w kanale mobilnym. Cóż z tego, że mogę obejrzeć i wrzucić do koszyka towar, skoro płatności i tak muszę dokonać przy laptopie.

M-commerce w handlu tradycyjnym

Jak wspomniałem technologie mobilne mogą być świetnym uzupełnieniem działalności tradycyjnych sklepów. Aktualnie telefony komórkowe w sklepie – zwłaszcza w wielkich galeriach – są używane głównie do porównania cen z konkurencją sprzedającą ten sam towar online. Nie jest to działanie inicjowane przez sklepy ani wspierające sprzedaż. Po takim porównaniu klient najczęściej kupuje online (chyba, że bardzo zależy mu na czasie). Jeśli już wykorzystanie kanału mobilnego jest jakoś inicjowane to jedynie poprzez bluetooth.

Urządzenie zainstalowane w sklepie automatycznie wykrywa telefony i inne urządzenia, które mogą komunikować się poprzez bluetooth. Do każdego z nich wysyłany jest identyfikator nadawcy (nazwa) stacji roboczej i po akceptacji połączenia system nawiązuje kontakt z potencjalnym klientem. W efekcie do każdego klienta, który zaakceptował połączenie wysyłany jest komunikat. W teorii działa to świetnie. W praktyce zaś… W praktyce nie znam nikogo, kto używałby bluetooth’a na co dzień. Jeśli już z niego korzystamy, to włączany jest on doraźnie w celu wymiany plików czy udostępniania transferu danych. Jednak rzadko zdarzają się ludzie mający włączony ten protokół permanentnie. To sprawia, że takie działania nie są skuteczne.

Skuteczny m-commerce – czy to możliwe?

Rodzi się więc pytanie, czy – i ewentualnie jak – można skutecznie wykorzystać szeroko pojęty mobile w handlu. Jeśli celem ma być zwiększenie sprzedaży to należy albo zachęcić klienta do odwiedzenia sklepu, albo sprzedać mu towar z pominięciem etapu odwiedzin sklepu.

W pierwszym przypadku rozwiązania mobilne oparte o RFID oraz rozszerzoną rzeczywistość mogą zwiększać ilość zakupów w danym punkcie. Wystarczy zadbać o coś, co z angielska nazywamy customer experience. W sklepach odzieżowych klienci tracą sporo czasu na odnalezienie odpowiedniego rozmiaru czy koloru ubrania. Jeśli żmudne poszukiwania kończą się sukcesem to pół biedy. Gorzej, gdy poszukiwany towar nie jest dostępny w sklepie, klient najpierw przekopuje się przez liczne półki, a następnie czeka, aż wynik jego poszukiwań potwierdzi pracownik sklepu. W efekcie mamy poirytowanego klienta, który nie dokonał zakupu. Dzięki aplikacjom mobilnym możemy zbliżyć doświadczenie zakupów offline do zakupów online, gdzie łatwo ustawić parametry poszukiwanych towarów.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której klient wyposażony w odpowiednią aplikację wchodzi do sklepu, wyjmuje telefon i na ekranie widzi, gdzie może znaleźć ubrania w swoim rozmiarze. Dodatkowo wprowadza informacje o preferowanych kolorach. Dzięki temu wszystko, czego potrzebuje, znajduje dużo szybciej, ponieważ aplikacja dokładnie wskazuje te półki w sklepie, które mogą nas zainteresować.

Inna sytuacja w galerii handlowej. Wchodząc do wielkiego centrum handlowego wyciągam telefon i widzę na nim, gdzie sprzedawana jest prasa, gdzie są kawiarnie, a gdzie zakupie nową grę. Dzięki szybkiemu filtrowaniu tych informacji szybko trafiam po grę, a później idę na kawę. Oszczędzam czas i jestem szczęśliwszym człowiekiem, ponieważ nie traciłem czasu na poszukiwanie odpowiednich punktów.

Z drugiej strony są liczne korzyści dla sprzedawców. Przede wszystkim zaprzęgnięcie technologii do sklepów pozwoli im na dokładniejsze, szybsze analizowanie zachowań konsumentów oraz tego, jak układa się sprzedaż w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca i roku. Dokładniejsza analityka pozwoli lepiej dopasować towar do sezonowej sprzedaży czy do krótszych rytmów sprzedaży (tygodniowych, miesięcznych). Co więcej, wykorzystanie aplikacji mobilnych, a co za tym idzie całej dostępnej dzięki temu analityki, pozwala oszczędzić przestrzeń magazynową, spadek wskaźnika „braku towaru na stanie” czy ilości towarów zalegających nie na swoim miejscu.

Technologia RFID pozwala na interakcję z klientem dokładnie wtedy, gdy jest on w pobliżu sklepu (lub innego określonego punktu). Możemy wysyłać komunikaty do klientów przechodzących obok naszego sklepu… lub oferować zniżkę w momencie, gdy wchodzą do konkurencyjnego punktu. To tylko przykładowe rozwiązania pokazujące, że technologia może być skutecznie wykorzystywana w handlu.

Co nas czeka w przyszłości? Być może zakupy z wykorzystaniem hologramów, a może mix handlu tradycyjnego i e–commerce? To trudno przewidzieć. Dziś wiemy na pewno, że nie wykorzystujemy jeszcze wszystkich dostępnych technologii.

RFID (ang. Radio-frequency identification) – technika, która wykorzystuje fale radiowe do przesyłania danych oraz zasilania elektronicznego układu (etykieta RFID) stanowiącego etykietę obiektu przez czytnik w celu identyfikacji obiektu. Technika umożliwia odczyt, a czasami także zapis układu RFID. W zależności od konstrukcji umożliwia odczyt etykiet z odległości do kilkudziesięciu centymetrów lub kilku metrów od anteny czytnika. System odczytu umożliwia identyfikację wielu etykiet znajdujących się jednocześnie w polu odczytu. (Źródło:Wikipedia).